Five o’Clock w Lukullus
Gorące lipcowe popołudnie upłynęło gościom znanej warszawskiej lodziarni Lukullus w St. Tropez na rozmowach o architekturze, wystroju wnętrz, dobrym smaku i pysznych słodkościach. Rozpoczęte punktualnie o 17.00 wydarzenie „Five o’Clock w Lukullus” było doskonałym pretekstem do spotkania architektów i przedstawicieli mediów.
Do Lukullus w St. Tropez można przyjść nie tylko po orzeźwiający sorbet, smakowite ciastko i świetną kawę, ale także po architektoniczne inspiracje, o czym mogli się przekonać uczestnicy wydarzenia. Gospodarzami spotkania byli właściciele Lukullusa, Albert Judycki i Jacek Malarski, gościem specjalnym autorka projektu wnętrza architektka Aleksandra Wasilkowska, a poprowadziła je Olga Kisiel-Konopka z OKK PR. Wśród gości nie zabrakło przedstawicieli wiodących pracowni architektonicznych i wnętrzarskich, a także dziennikarzy.
Trio na wakacjach
Albert Judycki i Jacek Malarski zadali sobie kiedyś pytanie: dokąd Lukullus pojechałby na wakacje? W żartach, przerzucając się nieatrakcyjnymi destynacjami, już całkiem serio, pomyśleli o St. Tropez, kurorcie na Lazurowym Wybrzeżu – luksusowym, nieco snobistycznym, jednoznacznie kojarzącym się z beztroskim wypoczynkiem w najlepszym stylu. Tak zrodził się pomysł stworzenia na warszawskim Powiślu lodziarni Lukullus w St. Tropez. Otwarta 11 maja 2019 r., do dziś zachowała pierwotny wystrój, który nabiera szlachetnej patyny i wciąż wzbogaca się o nowe unikatowe obiekty.
Elektryzujący dialog właścicieli z architektką Aleksandrą Wasilkowską, żonglerka pomysłami, twórczy ferment – tak najkrócej można scharakteryzować proces projektowania lokalu. Połączenie energii, kreatywnego podejścia do architektury i poczucia smaku całej trójki zaowocowało powstaniem wyjątkowego miejsca na kulinarno-designerskiej mapie Warszawy.
Architektka Aleksandra Wasilkowska zapytana o źródła inspiracji nie wskazała konkretnych. Jak stwierdziła, oddziałuje na nią strumień wrażeń, doświadczeń, obserwacji napływający zawsze i zewsząd. Jest nie tylko architektką, ale także artystką, scenografką, badaczką miasta, autorką książek. Tworzy wystawy i instalacje. Specjalizuje się w koncepcjach urbanistycznych i strategiach miejskich, o czym opowiadała podczas wydarzenia, przywołując jako przykład m.in. Targ Błonie. Wnętrze wykreowane przez nią dla Lukullusa w sposób naturalny wrosło w tkankę Powiśla. Intryguje i zachęca przechodniów do wejścia do środka widocznymi przez witrynę apetycznymi formami, kolorami i użytkowymi dziełami sztuki.
Słodko w cieniu złotej palmy
W projekcie wnętrza można odnaleźć echa lat 80., nawiązania do dokonań grupy Memphis – typowe dla słynnej włoskiej grupy Ettore Sottsassa formy i kolory oraz właściwe jej poczucie humoru. Lukullus w St. Tropez jest jednak całkowicie niepowtarzalny, zwłaszcza ze względu na użyte materiały, jak mieniąca się tęczowymi barwami falista blacha na suficie czy lastryko wykorzystane na podłodze oraz do wykonania okładzin ściennych i schodkowej zabudowy grzejników.
W sali od frontu dominuje róż, w znajdującej się w głębi – zieleń. Ciepły odcień różu nawiązuje do kolorów zachodu słońca, zaś chłodna zieleń do barwy morza. Doskonale komponują się z nimi złote dekoracje. Płaszczyzny luster dodają kompozycji dynamizmu i podwajając obraz, czynią wnętrze jeszcze bardziej efektownym. Jest kolorowo, energetycznie, zabawnie i uwodzicielsko – jak na wakacjach.
Inspiracje z Saint-Tropez
Specyfika projektowania tego typu lokali była jednym z wiodących tematów popołudnia w Lukullus w St. Tropez. Licznie przybyli architekci i dziennikarze szczelnie wypełnili kameralne wnętrze lodziarni i zasypali pytaniami autorkę projektu i właścicieli. Albert Judycki i Jacek Malarski zdradzili gościom, że wiele decyzji związanych z wystrojem podejmowali żywiołowo, jak choćby wybór kamienia na stoliki. Przy doborze wyposażenia, zastosowanych rozwiązań i materiałów koncentrowali się na tym, by były estetyczne, trwałe i bezpieczne dla klientów, a przy tym intrygujące. Efekt, na którego osiągnięciu im zależało nierzadko był ważniejszy niż dyscyplina budżetowa. Opowiedzieli o tym, z jaką pieczołowitością wybierali tkaniny obiciowe, mając świadomość, że w takich miejscach są szczególnie narażone na zaplamienie. Z rozbrajającą szczerością przyznali, że tworząc lodziarnię w ogóle nie myśleli o dziecięcej klienteli, choć, jak się okazuje, dzieci uwielbiają tu przychodzić. Dużo uwagi poświęcili obecnym we wnętrzu nawiązaniom do ludzkiego ciała. To właśnie rzeźby i neony przedstawiające części ciała, jak choćby świecące usta z ociekającym ślinką językiem, rzeźba z gałkami ocznymi, stojący przed lodziarnią kosz w kształcie otwartego gardła, zawieszona w toalecie złota suszarka do rąk kształtem przypominająca piękne pośladki, stały się bohaterami instagramowych relacji ze spotkania. W rozmowach kuluarowych zaproszeni architekci i dziennikarze wymienili się wiedzą i doświadczeniami, a przysłuchując się dyskusji panelowej bliżej poznali markę Lukullus i jej historię.
Uczty Lukullusowe
„Smak, piękno, Warszawa” to trzy filary filozofii Lukullusa. Pyszne słodycze tej marki można kosztować w wysmakowanym otoczeniu, we wnętrzach zaprojektowanych przez najlepszych architektów. Łakocie kupowane na wynos pakowane są w pudełka, których estetykę doceniło Muzeum Warszawy, umieszczając je na swojej stałej ekspozycji. Warszawa to ukochane miasto właścicieli. Lukullus ma korzenie na warszawskiej Pradze, gdzie przodek Alberta Judyckiego, Jan Dynowski otworzył w 1946 r. cukiernię Kremówka w okresie PRL prowadzoną przez jego żonę Krystynę Dynowską i córkę Halinę Judycką. Przeobrażenia ustrojowe przyniosły zmiany w Polsce i rodzinnej firmie, która odmieniona przyjęła nazwę Lukullus. Patron cukierni był wodzem rzymskim i politykiem, który stał się sławny nie tylko dzięki zwycięstwom w wojnie z władcą Pontu Mitrydadesem IV Eupatorem, ale także życiu w luksusach i byciu smakoszem. Lukullus, nazywany największym łakomczuchem starożytności, urządzał uczty, na których podawano najdroższe i najbardziej wyszukane potrawy wprawiające w osłupienie ówczesnych Rzymian. Do dziś szczególnie wystawne przyjęcia określane są mianem „uczt lukullusowych”. To jemu przypisuje się sprowadzenie do Europy czereśni i moreli.
Wnuk Jana Dynowskiego przejął firmę już działającą pod szyldem Lukullus. Albert Judycki jest absolwentem etnologii na Uniwersytecie Warszawskim i cukiernictwa w słynnej paryskiej akademii kulinarnej Le Cordon Bleu. Jacek Malarski studiował w PWSTviT w Łodzi i w nazywanej Harvardem gastronomii francuskiej Ecole Gregoire-Ferrandi. Tworząc Lukullus w St. Tropez wspólnicy inspirowali się najlepszą lodziarnią w Paryżu, Une Glace a Paris i rzymską Otaleg na Zatybrzu. Wierzą w naturalność składników, szczodrość receptur i rzetelność rzemiosła. Są zwolennikami maksymy Miesa van der Rohe „mniej znaczy więcej”. Nie zależy im na ilości, lecz jakości. Obecnie, by jeszcze lepiej zadbać o pracowników i udoskonalić ciastka, wdrażają projekt, który nazwali Cake & Care.
Dodatkowe informacje: https://cukiernialukullus.pl